i prowadzą szczerą rozmowę, jest absolutnie mistrzowska.
Święte słowa. Prawdziwa magia kina. "Gorączka", to bezkonkurencyjne Arcydzieło od pierwszej do ostatniej minuty.
scena jest niedorzeczna, bez napięcia, i zrobiona na siłę, film byłby lepszy bez niej i bez tego całego "braterstwa" na linii bandzior-bandyta
Niestety - to najgorsza scena filmu :/
Glina, zawzięty pies z krwi i kości, ścigający gościa za potrójne morderstwo przysiada się do niego i po przyjacielsku radzi żeby nie robił już więcej skoków... lipaaa
O to chodzi. Obaj panowie pierniczą sobie tok postępowania maksymalnie przez łzawy sentyment, podczas kiedy wystarczyłoby, żeby Niro wsiadł w ten samolot i adieu! Zmiana danych osobowych, czyste konto.
Wcale nie po przyjacielsku !. Grozi mu ostrzega, a jednocześnie wie, że na chwilę obecną nie ma dowodów, aby go wsadzić ma dłużej. A detektyw prowokuje go do dalszych działań, aby gdzieś popełnił błąd.
brak napięcia, dialog taki sobie, scena nielogiczna , całe braterstwo bandyta-policjant strasznie wydumane, film bez tej sceny byłby lepszy w moim przekonaniu
Tak jak użytkownik wyżej, który nick zapożyczył od kryminalisty z W-11, uważam, iż ta scena była niepotrzebna i po prostu kiepska. Wyszła w niej drętwota scenariusza.
Drętwa??? Za duzo oglądasz bzdur? Miał go aresztować bez dowodów? Dał znak, ze patrzy na jego ruch. A De Niro, złodziej robi to co umie i to co robi od zawsze. Rozróby w klubie i bicie 20 min po ryju byłyby mniej realistyczne... Chyba, ze żyjesz w takim przekonaniu, ze tak bawi sie mafia etc.
Czytaj ze zrozumieniem. Nie napisałem, że scena była źle poprowadzona, tylko, że była nie potrzebna.
Mógł go wtedy aresztować. Dowody przedstawił mu sam Neil. Podczas rozmowy jasno powiedział kim jest i czym się zajmuje i że jak Vincent wejdzie mu w drogę to go zabije bez mrugnięcia okiem. Doprawdy trudno o lepsze dowody :) Scena absurdalna, strasznie to dziwne bo cały film jest prawdziwym arcydziełem kina akcji.
jeśli już o to chodzi to uznano by to w KAŻDYM sądzie, w końcu sam się przyznał...
A kto mu to udowodni? Jesli mialby to nagrane na dyktafonie - spoko, ale samo slowo to za malo :)
Nawet jakby nagrał to na dyktafon (nawet jakby sfilmował) nie byłoby to żadnym dowodem.
Byloby, wtedy takie dowody (nagrane na czymkolwiek) sa badane przez bieglego i wlaczone do przewodu sadowego jako dowody :)
Są ludzie, ktorzy przed sądem mówią o zbrodniach, ktorych wcale nie popelnili. Na tej podstawie nie można skazać zbója.
Zgodzę się.
Ta scena to tak naprawdę kwintesencja genialnego i dorosłego kina.
Nie mamy już nigdy później okazji spotkać Pacino i De Niro w takich okolicznościach, czego niesamowicie żałuję.
Dwaj wielcy aktorzy, którzy wówczas mieli lata swej świetności.
od siebie dodam iz ta sena nie tylko "Moim zdaniem rozwinęła dodatkowo te postacie" jak napisał keeek ale była też wstepem do zakonczenia kiedy to Al zabija Roberta
SPOILER!!!
De Niro powiedział w niej do Pacino: "Mówiłem ci, że tam nie wrócę". Nie wiem jak to odnosi się do sceny ich spotkania przy kawie. De Niro nic tam nie mówił o niewracaniu. Pamiętasz o co w tym chodzi? Czemu przed śmiercią wypowiedział te słowa?
Pacino na początku sceny w kawiarni wymienił wszystkie więzienia, w których siedział De Niro po czym spytał czy w "Folson"- ostatniej placówce karnej naprawdę jest tak ciężko jak o niej mówią. De Niro zapytał się go czy chce zostać penologiem skoro o to pyta na co Pacino odbił pytaniem, czy chce tam wrócić. Wtedy De Niro odpowiedział, że nigdy tam nie wróci. Zachęcam do oglądania filmów w oryginale z napisami. Czasem to wiele wyjaśnia:)
Dziękuję za odpowiedź. Teraz łapię. Oglądałem z napisami po angielsku. Prawie zawsze tak oglądam filmy, kiedy oglądam sam a ten film oglądałem sam. Ale tego nie wyłapałem. Zresztą już nie pamiętam szczegółów tego filmu. Nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia.
Tak, to osławiona scena, ale dla mnie bardziej wymowna i nasycona emocjami jest scena w trakcie nieudanego napadu, kiedy to De Niro stoi w mroku. Kamera na zmiane pokazuje jego i Pacino, patrzacych prosto w obiektyw, tak, jakby patrzyli sobie w oczy. Wtedy oboje zrozumieli, ze maja przeciwnika. Do tego kazdemu z nich widac tylko polowe twarzy - kazdemu inna. To taka metafora, ze sa po dwoch stronach barykady, ale uzupeniaja sie. Bandzior i maniakalny policjant. No ogolnie fajny film...
Zgadzam się. Podobała mi się też scena, gdy De Niro umiera, obaj o tym wiedzą, że to ostatnie sekundy, a Pacino podaje mu rękę - zupełnie, jakby chciał, aby De Niro nie był sam w takiej chwili - tak to odebrałam.
Po latach obejrzałem kolejny raz. Tym razem zwracałem uwagę na detale. Nie mogłem się pozbyć wrażenia w tej scenie, że oboje Panowie czytają z kartki czy jakiegoś monitora za plecami drugiego. Dialog jest prowadzony i tak mamy - zdanie zaczyna de Niro i wodzi oczami w jednym kierunku przed rozpoczęciem dialogu. Tak jakby potrzebował przeczytać początek swojej kwestii. W drugą stronę z Pacino jest identycznie. Gdyby "rzucali" wzrokiem w obu kierunkach raz w lewo raz w prawo, może bardziej by mnie to przekonało. A tak, co początek zdania to "jeb" oczy na chwilę w bok. Może to tylko moje wrażenie ale właśnie takowe odniosłem.
Panowie tak się nie trawili, że ta scena była nagrywana osobno z Al Pacino jak i z de Niro. Sztuka, że obaj zagrali, jakby istotnie ze sobą rozmawiali.
Nie nagrywali tej sceny osobno, siedzieli razem przy stoliku, a wszystko zostało zarejestrowane przy pomocy trzech kamer, natomiast w filmie nie wykorzystano "szerokiego planu" ukazującego obu panów w jednym kadrze, dla lepszej dynamiki podczas rozmowy. Tak przynajmniej twierdzi Mann.
Dzięki za sprostowanie. Pamiętałem tę historię sprzed ponad 20 lat. Widać pamięć zawodna jest i coś pokręciłem.
To jest zwyczajna ściema, żeby nie rozgłaszać publicznie kwasów. De Niro i Pacino nie zagrali wtedy razem żadnej sceny. Ewidentnie widać, że kamera celowo przeskakuje między nimi i jest rozmycie nawet kontur twarzy drugiego (tak jak przy zatrzymaniu w samochodzie, Pacino zaczyna gadać, a rozmyty De Niro siedzi przez pierwszych kilka sekund jak statysta).